niedziela, 6 października 2013

Coś na jesienne chłody czyli grzaniec ;)

Dawno temu robiłam na strychu porządki i wyszperałam ładną butelkę z etykietą.


 I oczywiście nie byłabym sobą,gdybym nie zrobiła eksperymentu ;)
                              Więc wzięłam co następuje:
                              1/2laski cynamonu
                              suszona skórka z około 1/2 pomarańczy,
                              trochę skórki z cytryny(suszonej oczywiście),
                              3 śliwki kalifornijskie,
                              ok. 2 łyżki miodu gryczanego,
                              1 łyżka przypraw korzennych produkcji własnej wykonanych specjalnie dla  starego piernika (wersja nr 1 z tłuczonymi tłuczkiem ziarnami przypraw).Obecnie tłukę bardziej kulturalnie :)




A po kilku dniach grzaniec wyglądał tak:


A po kilku tygodniach tak:

Bym sobą nie była,gdybym go nie zrobiła.Nadmienić muszę,że wszystkie wymienione dodatki zalałam alkoholem dość mocnym(wódka -spirytus 1:1).Ma przecież grzać ;)

Zimno jakoś okrutnie ;)
Może się rozgrzejemy kieliszeczkiem ;)
-Na zdrowie!


I niech ktoś spróbuje zaprzeczyć ,że nie stosuję się do filozofii  Alice Roosevelt Longworth:
" Napełnij to co jest puste. Opróżnij to co jest pełne. Podrap tam gdzie swędzi."

Ale grzeje!<szok>!

2 komentarze:

  1. Kruszynko! Ja tez nie rocienczam:))) woda+spirytys, no i oczywiscie owoce. Narobilas mi smaka, ze hej! Ale czy to przypadkiem nie musi troszke odstac aby nabrac mocy przypraw?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzaniec jest robiony rok temu.Nie napisałam tego z powodu wcześniejszej degustacji w/w,a późniejszego pisania po degustacji;)
    Postaram się więcej ie popełniać takich błędów ;D
    Pozdrawiam i polecam!

    OdpowiedzUsuń

Przyjmę wszelkie uwagi co do zawartych treści!