I oczywiście nie byłabym sobą,gdybym nie zrobiła eksperymentu ;)
Więc wzięłam co następuje:
1/2laski cynamonu
suszona skórka z około 1/2 pomarańczy,
trochę skórki z cytryny(suszonej oczywiście),
3 śliwki kalifornijskie,
ok. 2 łyżki miodu gryczanego,
1 łyżka przypraw korzennych produkcji własnej wykonanych specjalnie dla starego piernika (wersja nr 1 z tłuczonymi tłuczkiem ziarnami przypraw).Obecnie tłukę bardziej kulturalnie :)
A po kilku dniach grzaniec wyglądał tak:
A po kilku tygodniach tak:
Bym sobą nie była,gdybym go nie zrobiła.Nadmienić muszę,że wszystkie wymienione dodatki zalałam alkoholem dość mocnym(wódka -spirytus 1:1).Ma przecież grzać ;)
Zimno jakoś okrutnie ;)
Może się rozgrzejemy kieliszeczkiem ;)
-Na zdrowie!
I niech ktoś spróbuje zaprzeczyć ,że nie stosuję się do filozofii Alice Roosevelt Longworth:
" Napełnij to co jest puste. Opróżnij to co jest pełne. Podrap tam gdzie swędzi."
Ale grzeje!<szok>!
Kruszynko! Ja tez nie rocienczam:))) woda+spirytys, no i oczywiscie owoce. Narobilas mi smaka, ze hej! Ale czy to przypadkiem nie musi troszke odstac aby nabrac mocy przypraw?!
OdpowiedzUsuńGrzaniec jest robiony rok temu.Nie napisałam tego z powodu wcześniejszej degustacji w/w,a późniejszego pisania po degustacji;)
OdpowiedzUsuńPostaram się więcej ie popełniać takich błędów ;D
Pozdrawiam i polecam!